Spotkałyśmy się we wrześniu, gdy świat powoli otulał się w ciepłe, złociste barwy, a powietrze niosło ze sobą zapach opadających liści. To był idealny moment, by rozpocząć podróż, która miała na celu uchwycenie kobiecości w najczystszej formie – przez cztery pory roku, każdą odsłaniającą inną część Justyny.

Justyna zapragnęła czegoś wyjątkowego: czterech portretów, które nie tylko uchwycą jej fizyczne piękno, ale przede wszystkim staną się odzwierciedleniem jej wewnętrznego świata, jej harmonii z naturą i samą sobą. W ten sposób rozpoczęłyśmy projekt, który stał się dla nas obu głębokim doświadczeniem.

Nasza podróż zaczęła się od jesieni. Justyna wybrała ciemnozieloną sukienkę, karmelową ramoneskę i brązowy kapelusz – zestawienie, które doskonale współgrało z jesiennym krajobrazem. Subtelny makijaż jedynie podkreślał jej naturalne piękno, a delikatnie pofalowane włosy dodawały całości lekkości. Zdecydowałyśmy się na zdjęcia tuż przed moim studiem, gdzie pnącza na murku zaczęły przybierać piękne, jesienne barwy. To miejsce stało się idealnym tłem dla naszej pierwszej sesji. Dodatkowo odwiedziłyśmy też urokliwy las Dioblina w Piekarach Śląskich, gdzie natura zagrała pierwsze skrzypce, tworząc magiczny klimat.

Zima przyszła ze swoją surowością i bielą, ale i w tej scenerii Justyna odnalazła spokój i piękno. Tym razem wybór padł na gruby, jasny sweter i dużą kremową czapkę – prostota, która idealnie współgrała z otaczającą nas bielą. Znalezienie brzozowego lasu, o którym marzyła, okazało się wyzwaniem, ale w końcu odkryłyśmy go w okolicach Rogoźnika. Sesja była krótka, mróz dawał się we znaki, ale te kilka minut wystarczyło, by uchwycić to, co najważniejsze – delikatność, która potrafi przebić się nawet przez chłód zimy.

Wiosna przyniosła świeżość i nowe życie. Tym razem to Justyna wybrała miejsca, które miały stać się tłem dla jej portretów – kwitnący krzew lilaka i dzika jabłoń w Wymysłowie. Biała, muślinowa sukienka i ręcznie robiona biżuteria dodały jej lekkości i naturalności. Delikatny makijaż podkreślił jej subtelność, a cała sesja była jak oddech po długiej zimie – pełna życia, nadziei i piękna.

Lato, jak przystało na najbardziej intensywną porę roku, było pełne emocji. Justyna marzyła o sesji wśród kwitnących słoneczników, więc razem przemierzyłyśmy wiele kilometrów, szukając idealnego pola. W końcu, dzięki wsparciu znajomych, odkryłyśmy je w Lubszy Śląskiej. Sukienka z mojej studyjnej kolekcji, którą wybrała Justyna, dodawała jej siły i pewności siebie, a słomkowy kapelusz idealnie dopełniał całość. Sesja wśród słoneczników była pełna przygód, a zachód słońca, który pojawił się niespodziewanie, stał się pięknym zakończeniem naszej letniej opowieści.

Każda z tych sesji była dla mnie czymś więcej niż tylko fotografią. Była to podróż w głąb duszy Justyny, która odkrywała przed nami swoje różne oblicza. Zaufanie, jakim mnie obdarzyła, pozwoliło stworzyć coś wyjątkowego – obrazy, które nie tylko pokazują jej piękno, ale i odzwierciedlają jej wewnętrzną harmonię z naturą.

Dla mnie, jako fotografki, praca nad tym projektem była czymś niezwykłym. Czułam się wyróżniona, mając możliwość towarzyszenia Justynie w jej osobistej podróży. Każda sesja przynosiła ze sobą wzruszenie i ogromną motywację do dalszego rozwoju. Dzięki tej współpracy, ponownie uwierzyłam w siebie i swoje możliwości. To, co miało być pomocą dla Justyny w odkrywaniu siebie, stało się również źródłem wewnętrznej siły i inspiracji dla mnie samej. Praca z Justyną była dla mnie przypomnieniem, że każdy z nas ma w sobie niezwykłe pokłady piękna i harmonii, które warto odkrywać i pielęgnować.

Justyno, dziękuję Ci za tę wspólną drogę. Mam nadzieję, że te zdjęcia będą dla Ciebie nie tylko wspomnieniem, ale i inspiracją na przyszłość, przypominając o pięknie każdej chwili życia.

Z wdzięcznością,
Anka